sobota, 24 listopada 2012

Witamy serdecznie !!!



Mamy zaszczyt zaprosić Cię na spotkanie podróżnicze, na którym będziemy opowiadać o naszej wyprawie życia. Usłyszysz o naszych przygodach,  problemach, ludziach poznanych, kulturach pokochanych oraz krajach odwiedzonych!! 


Oprócz prezentacji zapraszamy Cię na wystawę naszych zdjęć podczas, której będziesz mógł wypić z nami filiżankę kawy, czy wznieść toast lampką wina. Jest to również okazja do zadania nam wszystkich nurtujących Cię pytań.



Przeżyj tą podróż z nami raz jeszcze!!



Wszystkie trzy będziemy czekać na Ciebie pierwszego grudnia (tj. w najbliższą sobotę) w auli Mazowieckiej Wyższej Szkoły Humanistyczno-Pedagogicznej przy ulicy Akademickiej 1/3, o godzinie 17-stej!! 


Do zobaczenia!!!



 

 

 

czwartek, 15 listopada 2012

Czas podsumowań!

Witajcie! :)

Od ostatniego posta minęło sporo czasu- i równie sporo się wydarzyło! Wróciłyśmy z podróży życia, całe, ale jak się niestety okazało- nie do końca zdrowe :( Nasza Marta trafiła do szpitala, gdzie wykryto u niej malarię! Był to dla nas ciężki okres- napięcia, stresu, niepewności, jednakowoż "Las Blondynas zawsze spadają na cztery łapy"- Marta dzielnie przebrnęła chorobę i dziś jest już zdrową studentką :)

Tym postem zaczynamy nasze wielkie podsumowania- będziemy na bieżąco uzupełniać bloga, dodawać zdjęcia, aktualizować zakładki oraz anonsować spotkania podróżnicze z naszym udziałem! 

Dziś kilka statystycznych faktów- kilometrowe zestawienie naszej podróży :) Obliczeń miałyśmy co niemiara! Poniżej ich rezultaty!

W ciągu dokładnie 190 dni przemierzyłyśmy 18 krajów (Francja, Portugalia, Wenezuela, Kolumbia, Ekwador, Peru, Boliwia, Chile, Argentyna, Australia, Indonezja, Singapur, Malezja, Wietnam, Tajlandia, Sri Lanka, Indie, Szwajcaria), a nasza trasa łącznie wynosi, uwaga, 64 952 km!!! :)

... z czego....

Samolotem- 39 721 km
Busem-15 003 km
Stopem- 3234 km
Pociągiem- 4701 km
Promem- 338 km
Skuterem- 250 km
Autem- 1705 km

... doliczając niezliczoną liczbę kilometrów spędzoną w rikszach (Puno-Peru, Indonezja, Wietnam, Tajlandia, Sri Lanka, Indie), jeepach (Uyuni-Boliwia, Yala National Park-Sri Lanka), konno (Cusco-Peru, Cemorolawang-Indonezja), rowerem (Banos-Ekwador, San Pedro de Atacama-Chile, Melaka-Malezja, Hampi-Indie), w pontonie (Ubud-Indonezja), w awionetce (Canaima-Wenezuela), a nawet i na grzbiecie słonia (Kandy-Sri Lanka) :):):)

My w środkach transportu :)

Indonezyjska riksza, Lombok


Indonezyjski pociąg, Yogyakarta


Czekając na "okazję" :), Argentyna


Banos, Ekwador


Przejście graniczne między Kolumbią a Ekwadorem


Wozimy się w Australii :)


Wypożyczonym autem przez wschodnie wybrzeże Australii


Skuterem na Bali, Ubud, Indonezja


Prom na Lombok, Indonezja


Pociąg na trasie Yogyakarta- Jakarta, Jawa, Indonezja


Jeepem przez Solenisko Uyuni


Autostopem przez Chile


Ania na The Death Road, Boliwia


Wenezuelski bus!


Konno w Cusco, Peru


Stop w Argentynie

Łódź na Gili Trawangan, Indonezja.

Prom na Indonezji.

Samolotami niezliczona liczba godzin!


Na słoniu w Kandy na Sri Lance

W Dolinie Mekongu na łodzi, Wietnam.

I nawet w takiej łodzi, również Wietnam.

Awionetka do Parku Narodowego Canaima-by zobaczyć Salto Angel.
W tym wszystkim nawet znalazło się PKP :)






wtorek, 13 listopada 2012

Spotkania podróżnicze i wystawy zdjęć :)

Witajcie, ahoj!!! :)

Wracamy, uaktualniamy, udostępniamy- nasz blog niedługo będzie wyglądał bardzo kolorowo... Tymczasem....

Zapraszamy Was serdecznie na spotkania podróżnicze z naszym udziałem! 

Pierwsze z nich odbędzie się w Suwałkach, 17.11.2012 (sobota), w Galerii Plaza o godzinie 17:00 :)

Kolejne w naszym rodzinnym Łowiczu!!! :) 1.12.2012 (sobota), w Galerii na Strychu (Łowicki Ośrodek Kultury), również o godzinie 17:00 .

Zobaczymy Cię tam? Mamy taką nadzieję! 

Las Blondynas


środa, 19 września 2012

Witamy wszystkich z kolorowych Indi!!



Niestety do konca podrozy zostaly nam juz tylko dwa tygodnie :/ a program staje sie coraz bardziej napiety... Z powodu braku czasu oraz problemow technicznych nie bedziemy w stanie do konca naszej podrozy aktualizowac bloga, za co mocno PRZEPRASZAMY!

W tym miejscu obiecujemy jednak, iz niezwlocznie po powrocie zaczniemy uzupelniac bloga. Regularnie postaramy sie opisac wszystko to, czego nie zdazylysmy przekazac, a chcialybysmy sie tym z Wami podzielic. Uzupelnimy wtedy galerie zdjec oraz wszystkie zakladki, m.in. rady z podrozy, jedzenie, a nawet "laugh with us" :)

Do zobaczenia za dwa lub trzy tygodnie, a tymczasem mozecie sledzic nasze losy na facebooku:

www.facebook.com/lasblondynas 

Pozdrawiamy

LB

środa, 5 września 2012

Jawa- „do you need a transportation?"


Przyszedł czas na kolejną indonezyjską wyspę- jedno z bardziej intrygujących miejsc na trasie naszej podróży- Jawę. Być może ciężko w to uwierzyć, ale drogę „do” przebyłyśmy totalnie zachwycone, uśmiechnięte, a w Probolinggo (już na Jawie) wstałyśmy wyspane i wypoczęte, mimo wczesno porannej godziny (ok. 4 rano). W porządku, musimy tu napomknąć, iż autobus, którym przedostałyśmy się z Bali właśnie tam, przyjechał z JEDYNIE dwugodzinnym opóźnieniem. „It happens” (z ang. To się zdarza) tudzież „Traffic jam, Miss” (z ang. Korki uliczne, Panienko)- tak nas usiłowano uspokoić, kiedy próbując osiągnąć nirwanę zgrzytałyśmy zębami na schodach ulicznej agencji turystycznej, raz po raz rzucając siarczyste „Która godzina?!”.

Praca wre- Indonezyjczycy w pracy :)

czwartek, 30 sierpnia 2012

Singapur i Durian Śmierdzący.


Po trzytygodniowym pobycie w cudownej Indonezji przyszedł czas na Singapur. Nie miałyśmy wielkich oczekiwań co do tego państwa-miasta, gdyż miałyśmy wrażenie, że będzie to kolejne duże miasto, jedno z wielu. Nie było to dla nas tak ekscytującą wizją, szczególnie po pobycie w Yogyakarcie oraz Jakarcie. Po kilkudniowym pobycie w Singapurze zmieniłyśmy jednak zdanie – jest to miejsce zdecydowanie warte odwiedzenia w trakcie podróży po Azji Południowo-Wschodniej.

Piękny i okazały Singapur
Singapur nocą

piątek, 24 sierpnia 2012

Na Bali życie z lokalami się chwali :)

Ola na targu w Bali.

Indonezja! Naszą podróż tu rozpoczęłyśmy od wspaniałej wyspy Bali. Pierwszym naszym przystankiem było małe, ale bardzo turystyczne miasteczko Kuta. Przywitały nas neony dyskotek, błyszczące światełka, tłumy opalonych i rozwrzeszczanych turystów na ulicach. Nie powiem, żeby to nas zachwyciło, ani uszczęśliwiło, ponieważ wszystkie trzy byłyśmy strasznie zmęczone po deszczowej i zimnej Australii. Każda z nas tam trochę chorowała, na wszystkim musiałyśmy oszczędzać, do tego nieprzespane noce w samochodzie sprawiły, że każda miała po prostu ochotę odpocząć. Dlatego też następnego dnia z rana uciekłyśmy do kulturalnej stolicy Bali-miejscowości Ubud. Okazało się, że lepiej trafić nie mogłyśmy!

Występ "Kecak dance"-typowy taniec balijski.
Rękodzieło balijskie.
















sobota, 11 sierpnia 2012

Literackie podsumowanie 3 miesięcy podróży spędzonych w Ameryce Południowej


Podsumowując nasze latynoamerykańskie wojaże,
Niewiele się wyjaśni, jedynie się okaże,
Że Las Blondynas nie próżnując ani chwili,
Zrobią coś na przekór – by wszyscy się zdziwili!
Rymem dziś Was uświadczymy – bośmy wleciały na światłości wyżyny!
Tutaj tytułem wyjaśnienia, krótka informacja
Na naszym blogu nie pojawiała się regularna relacja.
Z waj fajem problemy często miewałyśmy,
Za co przepraszamy, bo pisać naprawdę częściej chciałyśmy!

Las Blondynas w Caracas, pierwsze dni w Ameryce Południowej

niedziela, 5 sierpnia 2012

3 tygodnie w Australii

Z ciężkim sercem opuszczałyśmy naszą ukochaną Amerykę Południową. 3 miesiące tam spędzone zdecydowanie nie zaspokoiły naszych podróżniczych żądzy. Mimo, iż zobaczyłyśmy tysiące miejsc, poznałyśmy tysiące ludzi oraz przeżyłyśmy niesamowite chwile – ciągle czułyśmy niedosyt. Na podsumowanie połowy naszej podróży jeszcze przyjdzie czas. Dzisiaj jednak chciałabym skupić się na kolejnym etapie naszej podróży, czyli Australii. Spędziłyśmy tam 3 tygodnie a nasze uczucia są, że tak powiem, mieszane…

Las Blondynas na tle Opera House, Sydney

czwartek, 12 lipca 2012

Nie nerwuj się tak, Kaźmirz… Czyli Chile & Argentynę czas podsumować!

Czyli o autostopowej przygodzie  w latynoamerykańskiej cywilizacji słów kilka. Historia rodem z chilijskiej ciężarówki, okraszona  rytmami tango argentino! W rolach głównych Las Blondynas, głodne przygody Łowiczanki, które z wrodzonym talentem do usilnego oszczędzania, postanowiły porzucić nocne przejażdżki latynoskimi busami i przesiąść się do ….



Ana na Valle de la Luna, San Pedro de Atacama, Chile

czwartek, 21 czerwca 2012

Śladami Polaków...śledzenie kondorów czyli Las Blondynas w Colca Kanion


Witam wszystkich bardzo serdecznie!! Na początku przepraszamy jeszcze raz ( jak zwykle) za niezbyt częste umieszczanie notek na blogu.  Jesteśmy już w wymarzonej, wyśnionej i czarującej Argentynie i tyyyle się do tej pory wydarzyło, ale ja chciałabym wrócić wspomnieniami do przecudnego Peru.  Dzisiaj w krótkich słowach postaram się przekazać to, co przeżyłyśmy i zobaczyłyśmy  w Kanionie Colca. Napisałam, że będzie krótko, bo nawet notka mająca 10 stron nie byłaby w stanie przekazać tego co nas tam spotkało.
Kondory-duma Peru. Dwa z nich zastałyśmy odpoczywające, natomiast trzeci unosił się gdzieś w powietrzu...

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Feliz Dia Del Padre!/ Wszystkiego Najlepszego z Okazji Dnia Ojca :)

Witajcie!!! Jesteśmy świadome zastoju panującego na naszym blogu, ale mamy na to usprawiedliwienie!:) Zostały nam niespełna dwa tygodnie w Ameryce Południowej, wobec czego podkręciłyśmy trochę plan działania, by zobaczyć więcej i intensywniej! :) I taniej- będąc w Chile przejechałyśmy z Północy (San Pedro de Atacama) do stolicy (Santiago de Chile) trasę autostopem, bagatela... 1774 km :) "Dumne i blade" (pozdrawiamy Dża :P) i zaoszczędzoną mamoną pragniemy jednak obiecać, że WKRÓTCE umieścimy nowy wpis... TYMCZASEM...

Feliz dia del Papa! Feliz dia del Padre! (z hiszp. Szczęśliwego Dnia Ojca!- W Chile dzień ten przypada na 17.06 :) ) Wszystkim ojcom świata, a najbardziej naszym kochanym- Dariuszowi Kolasiewicz, Sławomirowi Witkowskiemu i Stanisławowi Kosmowskiemu córki ślą najserdeczniejsze życzenia! Kochamy Was, tęsknimy!


Na trasie San Pedro de Atacama - Santiago de Chile :)

Marta & Ana & Ola





wtorek, 5 czerwca 2012

„Jezioro łabędzie” czyli Titicaca w dwóch krajach


Po wyczerpującym tygodniu z mocno ciekawym programem (Kanion Colca i Machu Picchu- o tym w kolejnej notce J ) przyszło nam opuścić malownicze Cusco- rzekomo peruwiański Disnayland. 


Widok na Cusco z naszego hostelu


poniedziałek, 28 maja 2012

Na wysokościach. Laguny Llanganuco oraz Lodowiec Pastoruri

Budzę się w nocy, nie mogę złapać oddechu. Co jest? - myślę. Nic, próbuję znowu zasnąć, kładę się. Znowu to samo. Nie mogę leżeć, muszę usiąść albo wstać bo inaczej nie mogę oddychać. Idę do łazienki, piję dwie szklanki wody, znowu się kładę. Powtórka. Serce bije mi jak szalone, oddycham z szeroko otwartymi ustami tak, jakbym przebiegła sto kilometrów...Nie mogę złapać tchu! Coś ze mną nie tak, a co jeśli to jakiś zawał czy atak? Koniec końców przesuwam jednak poduszki tak, aby wygodnie usiąść na łóżku i po dłuższym czasie udaje mi się zasnąć na siedząco...

poniedziałek, 21 maja 2012

Lamy, alpaki i inne zwierzaki! Kontynuujemy naszą podróż po Peru.

Witamy ponownie! Wciąż przebywamy w Peru, kraju tysiąca kolorów, Indian, alpak oraz innych uroczych żyjątek. Dzisiaj trochę o Limie, Arequipie, lokalnym trunku oraz o zwierzakach:) Entry!

Andyjska Indianka sprzedająca ręczne wyroby.




niedziela, 13 maja 2012

Feliz Dia de la Madre, czyli najlepszego naszym kochanym mamom!

W Ameryce Południowej Dzień Mamy przypada na drugą niedzielę maja (czyli u nas w dniu dzisiejszym!). Postanowiłyśmy więc świętować tak jak Latynosi- w związku z czym składamy Wam, wszystkie kochane Mamy, najlepsze życzenia!!! Jesteście najlepsze- Halina Witkowska, Joanna Kolasiewicz i Anna Kosmowska :*


sobota, 12 maja 2012

Pachamama* nie była dla nas litościwa ostatnimi czasy


Wiem, wiem, moi Drodzy- miałam zapostować kontynuację poprzedniego posta w dniu następnym… Nie udało się to z kilku powodów, głównie ze względu na zmianę planów, które ciężko momentami okiełznać J

Zacznę więc może od granicy ekwadorsko (Huaquillas)-peruwiańskiej (Tumbes), której przekroczenie przyprawiło nas o dreszcze, nerwobóle i inne ciekawostki… Tym razem nie było w ogóle zabawnie. Urząd niejako „emigracyjny” Ekwadoru znajduje się bowiem 6 kilometrów od „imigracyjnego” Peru. Dystansu na pieszo pokonać nie chciałyśmy- szczególnie lądując w zabiedzonej mieścinie o 5 nad ranem. Oczywiście taksówkarze rzucili się na nas łapczywie, upatrując w nas łatwej zdobyczy. Kiedyż to już wybrałyśmy tego najbardziej „uczciwego”, inni nie poprzestawali w negocjacjach, co rusz to szarpiąc naszymi plecakami, próbując je przetransportować do swoich aut- nazywając to „ayuda” (z hiszp. pomoc…) . Oczywiście nasz taksówkarz okazał się kolejnym kanciarzem do kolekcji- wstępną ustaloną stawkę podbił dwukrotnie przy celu!!! Na nic był nasz podniesiony ton, na nic wyrzuty- on w sposób agresywny wręcz począł wymachiwać rachunkami, które rzekomo po drodze opłacał ( mijaliśmy tylko jedną bramkę na autostradzie…). Cudem dobiliśmy targu i spełzło na kompromisie.

Stacja paliw, czyli dozwolona kontrabanda

czwartek, 10 maja 2012

Kolejna korespondencja :)

Witajcie!

Jako, że nasze posty nie są zbyt regularne (co ma wiele przyczyn, więc prosimy o wybaczenie :P )- dodajemy linka do naszego artykułu na portalu Niebywałe Suwałki, enjoy!

http://niebywalesuwalki.pl/11806/

Besos!

Las Blondynas

niedziela, 6 maja 2012

Hola chicas y chicos! Estan bien? *


* Cześć chłopcy i dziewczęta! Macie się dobrze? :)

Latynoamerykańskich przygód ciąg dalszy, moi Drodzy! Ruszam z kopyta z opowieściami, bo działo się niemało J A że Internet mamy tu mocno dozowany (podobnie zresztą jak wodę- ta na wiadra :)), to i na opasłe opisy niestety regularnie nie będziemy mogły sobie pozwolić. Czas goni, mamy za sobą już ponad miesiąc w podróży i … codziennie budzimy się z niedosytem, choć bardzo zadowolone z naszych dotychczasowych  postojów. Hmm.. . czemu z niedosytem, już słyszę to pytanie :) Otóż Ameryki Południowej nijak nie da się przemierzyć w ciągu 3 miesięcy- a my tyloma tylko tu dysponujemy. Co rusz to zastanawiamy się, jak przedostać się przez te ogromne połacie, by zobaczyć jak najwięcej, a najmniej ominąć. Niekiedy jednak z bólem serca musimy coś zostawić nieodkrytym. Taki los Jasia Wędrowniczka, co to z góry ma ustalony kolejny lot na inny kontynent. Tak los Las Blondynas.

wtorek, 1 maja 2012

O tym, jak spotkałyśmy Polonię w samym środku świata...


Hej! Witam wszystkich!

To ja Marta. Z racji tego, że już opuszczamy cudowne Quito, postanowiłam zrobić szybkie jego podsumowanie. Spędziłyśmy tam wspaniałe 4 dni. Jakimś cudem zdążyłyśmy zobaczyć to, co każdy turysta zobaczyć musi.  Poznałyśmy wspaniałych ludzi! Nauczyłyśmy się salsy. Przeżyłyśmy 3 wspaniałe imprezy! Bilans końcowy- było niezapomnianie!


No to w skrócie od początku.


sobota, 28 kwietnia 2012

„Czy to jeszcze Wenezuela?” - „Tak” – „To nie wysiadamy!



Przedziwna jazda, czyli „dwugodzinny” odcinek Maracaibo-Maicao-Santa Marta

Dzis troche refleksyjnie- male wspomnienie Wenezueli :)




Po 12stogodzinnej nocnej podróży z Caracas wysiadamy w Maracaibo. Oczywiście na starcie „rzuca” się na nas stado taksówkarzy, busiarzy i innych ludzi oferujących swoje usługi za najniższą cenę. „Santa Marta, Santa Marta – najtaniej!” –krzyczy jeden z nich. „100 boliwarów”. Dobra cena – myślimy. Wszystko ustalone, zapłacone, potwierdzone. Idziemy więc do busa, a tu okazuje się, że jedzie on jedynie do Maicao, w którym musimy przesiąść się do innego środka transportu tego typu  i oczywiście zapłacić po raz kolejny. Już nie raz nas w Wenezueli oszukano- ale już wyjeżdżamy z tego szalonego państwa, więc....niech im tam będzie.

czwartek, 26 kwietnia 2012


Arepas, arepitas, empanadas, todorico, a la orden!- czyli never ending story J
Wczoraj mocno zdziwione zerknęłyśmy w swoje paszporty- na granicy z Ekwadorem dostałyśmy stempel wyjazdu, a tam data 25.04… W Kolumbii spędziłyśmy więc dokładnie 10 pięknych dni, zupełnie tracąc poczucie czasu. Ba, rzadko kiedy w trakcie pobytu w tym kraju wiedziałyśmy, która jest godzina, nie wspominając już o dacie!  Szczęśliwi czasu nie liczą, prawda?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Yes! We are back! Kolejny etap podróży - Kolumbia.




Witamy wszystkich i już na wstępie przepraszamy za absencję blogową. Niestety, Internet w Ameryce Południowej nie należy do najszybszych, a i ostatnio również wiele się działo...Obiecujemy jednak pisać bardziej regularnie! Zapraszamy również wszystkich do dołączenia i śledzenia nas na facebooku, gdzie umieszczamy trochę więcej zdjęć oraz krótkie noty (na fb zdjęcia i teksty ładują się znacznie szybciej niż na blogu) - http://www.facebook.com/LasBlondynas?ref=tn_tnmn

A co u nas…

sobota, 14 kwietnia 2012

Hay Pirañas aqui? Si, pero son vegetarianas! :)



Poniedziałkowym popołudniem czasu lokalnego, zahaczając o niezwykle urokliwy park La Sciencia w Caracas, udałyśmy się na terminal autobusowy, z którego miałyśmy odjechać do Ciudad Boliwar. A stamtąd pod tak długo wyczekiwany przez nas wodospad Salto Angel. Nasz host Frayank oraz kolega z hikingu Carlos, jak przystało na prawdziwych wenezuelskich dżentelmenów, odprowadzili nas pod same prawie drzwi autobusu, pomagając w transporcie naszego a'la cygańskiego taboru :) Tak, tak, wiemy, nasze plecaki nie powinny być tak ciężkie, a jednak wciąż są :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Pan de leche w Caracas!!!


Kochani! Jak tu zacząć, by opisać wszystko to, co przeżyłyśmy w ciągu ostatnich dni? Nie wiemy! Działo się tak wiele- i choćbyśmy bardzo chciały, z pewnością nie uda nam się oddać w tych kilku słowach kompletu naszych wrażeń i emocji!

środa, 4 kwietnia 2012

Zachwycone Małą Wenecją Chavez'a...


Witamy wszystkich z gorącej Małej Wenecji!!!

O godzinie 19.45 czasu lokalnego szczęśliwie wylądowałyśmy  na lotnisku w Caracas. Już w trakcie odprawy rzuciło nam się w oczy wiele różnic. Po pierwsze, byłyśmy naprawdę jedynymi jasnowłosymi Europejkami  na pokładzie i wszyscy ludzie obserwowali każdy nasz ruch. Dodatkowo język polski również okazał się być atrakcyjny dla naszych współpasażerów- dla większości z nich była to pierwsza okazja w życiu, żeby go usłyszeć. Kolejną rzeczą zwracającą naszą uwagę byli wenezuelscy celnicy. W Europie pracownicy lotniska ubrani są elegancko i wyróżniają się z tłumu.  Tymczasem tutejsi  przywitali nas w dresach adidasa i wymiętych T-shirtach ( zupełnie chillout’owo).

niedziela, 1 kwietnia 2012

Przygoda, przygoda!


Pierwsza noc w podróży  - no I oczywiście pierwsze przygody! Postanowiłyśmy przeczekać noc przed kolejnym lotem na lotnisku. Spacerki do parku, herbatki, kawki, batoniki, czas mijał nam szybko i błogo. Nie przewidziałyśmy jednak jednej rzeczy – niektóre małe lotniska są zamykane na noc…i tak też było z lotniskiem w Beauvais. Bardzo uprzejmy pan z uśmiechem na ustach wyprosił nas na dwór, na bruk, o godzinie 11 w nocy!

piątek, 30 marca 2012

Koko dżambo i do przodu- pierwszy dzień w podróży



Nasi Mili! Nasza podróż stała się faktem. Wow!!! Mieszane emocje sprzed kilku dni stanowczo odeszły do lamusa- we Francji olśniło nas, że to przecież najdłuższe i najpiękniejsze wakacje naszego życia! Wprawdzie zaczęło się półtoragodzinnym opóźnieniem samolotu w Poznaniu, wynikającą z tego sesją podróżujących z nami laleczek łowickich oraz ubolewaniem nad ciężarem naszych plecaków, ale… witaj przygodo J
Niestety wczorajszy dzień nie należał do euforycznych- ostatnie dopakowywanie, zakupy oraz nasze zdenerwowanie nie tworzyły dobrej do radości aury. Na szczęście dzięki wsparciu naszych rodzin podołałyśmy :) Jesteście kochani- nie martwcie się o nas, notebook działa bez zarzutów- relacje będą pojawiać się regularnie.
W trakcie czekania na kolejny lot (zaznaczmy- jedyne 23 godziny na lotnisku w Paryżu Beauvais, skąd jutro do Porto :) ) zdecydowałyśmy, że nasze plecaki mają stanowczo za duże gabaryty :) Po intensywnej burzy mózgów- Marta usunęła ze swojego AŻ sznurek :), Ola różowe gatki, a Ania nożyczki do paznokci J To nam ubyło kilogramów!!! Choć nie będziemy poruszać się taborami, ciężko nam się rozstać z naszymi cygańskimi dobytkami :)
Pozdrawiamy Was z podparyskiej łączki, gdzie grzejemy się na słońcu, usilnie redukujemy wagę naszych plecaków i delektujemy się topniejącą w gorącu kinder czekoladą :)


PS
Zdjęcia wyślemy jutro:)

Wasze Marta, Ania i Ola




Here is something for our English and German speaking friends -
Hallo alle meine Liebsten! Wir sind noch am Leben und in einer sehr guten Laune. Jetzt haben wir gerade einen Zwischenstopp in Paris (ok, 60 km entfernt )- also bis morgen schlafen wir auf dem Flughafen. Wir zu dritt freuen uns ganz riesig, wie versprochen- regelmaessig findet ihr hier eine Nachricht von uns. Muntsch/ Kuss an alle von euch! Aleksandra & Marta & Ana 

Hello everyone! We are all fine, waiting for our second flight in Paris Beauvais airport. We are having so much fun! Sleeping in random places (plane, park, airport floor), laughing all the time, practicing our language –manual skills Jejejeje, adventure – here we come!!! Ania, Marta and Ola

poniedziałek, 27 lutego 2012

Kanapowy zawrót głowy czy sen pod chmurką? :)

Ahoj, Przyjaciele! :)

Od ostatniego posta minęło trochę czasu- ale milczenie jest ponoć złotem! :) Zapracowane i nieco rozkojarzone zbliżającą się datą "zero", w ostatnich dniach zakupiłyśmy W KOŃCU bilet kombinowany do Lizbony! Uhu, 30go marca z Polski lecimy do Paryża. Na lotnisku opatulone w nasze nowiutkie, cieplutkie śpiworki będziemy czekać prawie całą dobę, żeby kolejną TANIĄ linią lotniczą popędzić do portugalskiego Porto... Tam też znużone podniebnymi wojażami przesiądziemy się w, mamy nadzieję (!), niespóźniony pociąg do Lizbony. Brzmi trochę chaotycznie? Owszem! Wiedzcie jednak, że po bardzo długich poszukiwaniach możemy się mianować bezpardonowo Fly Scannerem, czy coś w ten deseń :) Znajdziemy najtańszą opcję lotniczą jaka tylko istnieje! Opcji było wiele i uwierzcie, że tak abstrakcyjne loty do Lizbony jak na przykład przez Oslo czy Palma de Mallorca również analizowałyśmy.

środa, 15 lutego 2012

Jest nas wielu! PROŚBA!

Tym razem nie o nas, a o kimś, kto również zasługuje na uwagę i Waszą pomoc, o którą prosiłybyśmy! Wam zajmie to minutę- a Paweł Kudła wraz z ekipą być może będą mogli wspiąć się na upragnione kaukaskie szczyty! Kliknijcie w poniższy link (to nie boli:P i nie spamuje- Memoriał im. Piotra Morawskiego, bo toć o tym mowa, organizowany jest przez bardzo znaną w Polsce markę- kajn problejm :) ), pod znaczącym słowem "głosowanie" wpisując swój adres e-mail, na który dostaniecie e-mail z potwierdzeniem ;] eta wsio, POMOŻECIE? :) ... i podajcie dalej. Niech marzenia się spełniają.

http://www.alpinus-miejodwage.pl/519

środa, 25 stycznia 2012

No to (s)HOP !i! Never ending story...

Bilety są!! Plan podróży powoli się tworzy i udoskonala, pieniądze powoli się zarabiają - idealny czas na zakupy! Podróż podróżą, ale trzeba się do niej w końcu porządnie przygotować.
Świat sprzętu sportowego oraz gadżetów podróżniczych jest niewyobrażalnie duży... Dopiero w momencie pierwszych poważnych zakupów i wtajemniczania się w ich tajniki uzmysłowiłyśmy sobie, jak pomysłowi i oryginalni potrafią być ludzie.

czwartek, 19 stycznia 2012

Papierowe złoto, czyli jak opanowała nas gorączka podróży! Biletu część druga.

Godzina 9:30. Trochę się pocę, a nawet bardzo:), myśląc, iż z pewnością moja "rozwichrzona osobowość" da o sobie znak i tym razem. Trochę nie w porę. To nie jest dobry moment, Kolasiewicz, zaraz wydasz niebotyczne sumy na bilet, który modyfikowałyśmy miliony razy...nie miliardy razy. Sumy, na które każda z nas ciężko pracowała. I wcale nie wyobraziłam sobie Anny, wstającej o 5 rano do płaczącego dziecięcia, tudzież Marty beznamiętnie wycierającej blat Irish Pub'u o 3 nad ranem :) Skup się.


Nie obyło się bez konferencji bernowsko-londyńsko-hannoverskiej. Ana, ale czy na pewno? Marta, jesteś pewna? I tego typu podobne, żebym nie popełniła żadnego błędu.


Bilans- pot- pod dostatkiem. Stres- jest. Pieniądze na komórkowym koncie- brak. RADOŚĆ Z 40stu STRON BILETU- nie do opisania. I muszę tu dodać, iż Marta nawet poczęła tańczyć. Z tej euforii! :) MAMY BILET.

środa, 18 stycznia 2012

Yes, WE CAN. Mamy go! Mamy bilet!

JEAH!! JEAH! JEAH!
niezmiernie przeszczęśliwe donosimy Wam, iż bilet RTW jest już kupiony! Podróż stała się FAKTEM!!
Mapa już zmodyfikowana! Zobaczcie gdzie będziemy!

JUHUUUUU!!

Marta & Ana & Ola

Ps. Jak tylko ochłoniemy, dodamy opasły post z relacją :) czekajcie!

czwartek, 12 stycznia 2012

Stay Blonde! :)

Love each part of the world and Stay Blonde!

Tym oto pozytywnym akcentem pragniemy powiadomić, iż jesteśmy już tylko o krok mały od zakupu biletu (tego ukochanego, wymarzonego), na podstawie którego będziemy mogły puścić nasze już lekko zniecierpliwione wodze fantazji i opisywać z pasją miejsca, do których się z pewnością udamy. Jak go już tylko zakupimy ( tuż tuż), podamy Wam wszystkie szczegóły jego dotyczące . Zgodnie z pierwotnymi założeniami miałyśmy być szczęśliwymi jego posiadaczkami już we wrześniu...trochę się nam to wydłużyło, ale chyba i tak nie wyjdziemy na tym najgorzej :) Trzeba tutaj dodać, że trasa naszej podróży przez cały okres jej planowania nieustannie się zmieniała. Ciągle ją modyfikowałyśmy - coś dodawałyśmy, coś odejmowałyśmy. Niestety, niektóre miejsca z powodów finansowych ciągle są dla nas nieosiągalne, niektóre miejsca wymagają wiz, których nie będziemy miały szansy zdobyć, a na niektóre po prostu nie będziemy miały czasu. Ale to wszystko dokładniej jak już oficjalnie bilet będzie w naszych rękach - Małgoś- especially for you, z objaśnieniem, dlaczego w te miejsca a nie inne :)

niedziela, 8 stycznia 2012

40 tys zł na osobę? Mission possible!?!

Chcecie wiedzieć jak zarabia się na podróż życia? Chcecie wiedzieć jak zarabiałyśmy my? Zapraszamy do zapoznania się z krótkimi opisami tego co robiłyśmy.

środa, 4 stycznia 2012

A to Ci u nas ostatnimi czasy...

Mówią, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem! I trochę w tym prawdy, przynajmniej przekładając to na naszą wyprawę! Od ostatniego posta sporo się wydarzyło... najzacniejszym z wydarzeń jest z pewnością Patronat Burmistrza Miasta Łowicza nad naszym przedsięwzięciem. Dzięki po stokroć osobom, które w sposób pośrednio-bezpośrednio kopali nas w pupy, dodawali otuchy, czy też skrzętnie pomagali przy realizacji projektu, który przedstawiłyśmy w Urzędzie Miasta Łowicza :P (na prawdę, brzmi dumnie!)