poniedziałek, 27 lutego 2012

Kanapowy zawrót głowy czy sen pod chmurką? :)

Ahoj, Przyjaciele! :)

Od ostatniego posta minęło trochę czasu- ale milczenie jest ponoć złotem! :) Zapracowane i nieco rozkojarzone zbliżającą się datą "zero", w ostatnich dniach zakupiłyśmy W KOŃCU bilet kombinowany do Lizbony! Uhu, 30go marca z Polski lecimy do Paryża. Na lotnisku opatulone w nasze nowiutkie, cieplutkie śpiworki będziemy czekać prawie całą dobę, żeby kolejną TANIĄ linią lotniczą popędzić do portugalskiego Porto... Tam też znużone podniebnymi wojażami przesiądziemy się w, mamy nadzieję (!), niespóźniony pociąg do Lizbony. Brzmi trochę chaotycznie? Owszem! Wiedzcie jednak, że po bardzo długich poszukiwaniach możemy się mianować bezpardonowo Fly Scannerem, czy coś w ten deseń :) Znajdziemy najtańszą opcję lotniczą jaka tylko istnieje! Opcji było wiele i uwierzcie, że tak abstrakcyjne loty do Lizbony jak na przykład przez Oslo czy Palma de Mallorca również analizowałyśmy.


Dziś trochę o noclegach w podróży i o tym, jak zamierzamy spędzić większość nocy. Opcji jest dużo - hotele, hostele, schroniska, lotniska...własny camping w śpiworze pod gołym niebem czy może kolędowanie od domu do domu? Którą opcję będziemy praktykować? Zapewne każdą, ale dzisiaj o jednej szczególnej - o couchsurfingu. Wielu z Was na pewno wie, czym jest Couchsurfing (our big big love!), ale wielu może być jeszcze 'niewtajemniczona'.

Dla tych, którym ta nazwa jest zupełnie obca, polecamy odwiedziny na stronie tej organizacji www.couchsurfing.org, darmową rejestrację, założenie profilu, dodanie nas do znajomych :P (o, tak!!!), a potem  korzystanie z dobrodziejstw tego, nie do końca jak widać, skomercjalizowanego świata. Ale nie na żarty - couchsurfing to miejsce spotkań ludzi z całego świata, którzy oferują swoją kanapę (couch) podróżującym "za darmo" (bezgotówkowo), w zamian za... wszystko, co tylko chcesz i możesz zaoferować, np. wymianę kulturową, długie nocne rozmowy, spacer, wspólną imprezę...wspólne gotowanie, wymiana językowa...  Odpowiedzi jest wiele...tak naprawdę od podróżujących i ich kreatywności zależy, co zaoferują swoim hostom. My osobiście niejednokrotnie surfowałyśmy czyjeś kanapy oraz gościłyśmy wędrujących - i musimy powiedzieć, że nasze doświadczenie jest więcej niż pozytywne. Kochamy couchsurfing!

 Nasze pierwsze spotkanie z couchsurfigiem miało miejsce kilka dobrych lat temu w Wilnie (cóż za wyprawa!). Pięć pięknych listopadowych dni spędziłyśmy u "Endrju", miłego Litwina, który to uraczył nas nie tylko "kanapą" niczym z Hilton Hotel, ale także litewskimi przysmakami w restauracji, do której, ni to błądząc, ni szukając, nie dotarłybyśmy na własną rękę.

Każda z nas ma wiele takich historii w rękawie - Ola na przykład najmilej wspomina goszczącą u niej w hannoverskim akademiku, absolutnie uroczą i absorbującą swoją osobą Annę (Ming Yin) z Hong Kongu, która dziękować potrafi chyba w każdym języku świata :) Te trzy dni gościny pozwoliły spojrzeć jej z innej perspektywy na mentalność Azjatów, z przykrych kuchennych doświadczeń kojarzących się z niechęcią do rozmów i wkładania świńskich nóg do publicznej frytownicy :)

Ania również ma wspaniałe wspomnienia związane z couchsurfingiem. Wiele osób oprowadziła po Toruniu w trakcie studiów, kilka osób przenocowała. Surfowała w Paryżu, Yorku, Edynburgu, Gdańsku i kilku innych miejscach. Z większością osób, które poznała ciągle utrzymuje kontakt, z częścią z nich udało się spotkać kilkakrotnie. W Londynie zaczęła wymianę angielsko-hiszpańską z Javierem i Marią. Poprzez spotkania i rozmowy z ludźmi "zewsząd" nauczyła się inaczej patrzeć na świat. Plus, umie liczyć w Hindi do 10! :P

Marta najwięcej doświadczenia z couchsurfingiem nabrała podczas swojego półrocznego pobytu w Norwegii. Bardzo podobał jej się ten kraj i miała ochotę zwiedzić i zobaczyć jak najwięcej. Problemem były niestety koszta. Wszystko tam jest kilka, lub kilkanaście razy droższe niż w Polsce i gdyby nie CS nie stać by ją było na podróże. W trakcie półrocznego pobytu w Skandynawii nocowała u kilkorga cudownych ludzi poznanych na CS. Sama również miała okazję być hostem dla dwóch podróżników. 


Dzięki couchsurfingowi można poznać prawdziwych "tubylców", którzy do tego są bardzo otwarci i chętni do dzielenia się swoją kulturą i swoim krajem z innymi. A tego przecież chcemy w 100%. Couchsurfing w praktyce już nam wiele pomógł - i tu przykład- mimo tego, iż na Sri Lance będziemy dopiero we wrześniu, połowę z naszego pobytu mamy już "zaklepaną" couchsurferów. Z nutą humoru odpowiadali nam, iż to jeszcze duuużo czasu- niemniej jednak nie zdarzyło się, aby ktokolwiek nam odmówił. Ba! Jeden z cousurferów przesiedział na facebookowym czacie z Olą wiele swoich cennych godzin, tłumacząc uroki lankijskiego transportu, cierpliwie odpowiadając na miliony pytań, a nawet planując w detalach imprezę urodzinową Oli, którą będzie nam dane spędzić na Cejlonie. Każdy zna kogoś, kto zna kogoś, kto zna kogoś...dlatego dobrze jest spotykać ludzi i rozmawiać z nimi...i takim trafem mamy już także "umówione" parę spotkań oraz noclegów w Australii, Indonezji oraz Ameryce.

Oczywiście nie wszędzie podczas naszej wyprawy korzystać będziemy z "darmowej kanapy". Zamierzamy wtedy zdać się na miejscowe hostele w wersji niskobudżetowej (szczury mile widziane :P) - których bazę tworzymy na postawie informacji z Lonely Planet czy przeróżnych blogów podróżniczych. Ale, ale... opcja "pod chmurką" jest absolutnie niewykluczona i nam niestraszna - no po coś w końcu zabieramy te nasze śpiwory :) A "kolędowanie"? Również. Nie zaszkodzi nam zapukać i zapytać- w ostatecznym rozrachunku możemy zostać tylko wygonione spod drzwi - więc chyba warto, prawda?


Trzymajcie się ciepło- za miesiąc z haczykiem będziecie od nas dostawali bardziej regularne noty. SEE YOU!!! :)

AMO, Ana, Marta &Ola







1 komentarz: