poniedziałek, 28 maja 2012

Na wysokościach. Laguny Llanganuco oraz Lodowiec Pastoruri

Budzę się w nocy, nie mogę złapać oddechu. Co jest? - myślę. Nic, próbuję znowu zasnąć, kładę się. Znowu to samo. Nie mogę leżeć, muszę usiąść albo wstać bo inaczej nie mogę oddychać. Idę do łazienki, piję dwie szklanki wody, znowu się kładę. Powtórka. Serce bije mi jak szalone, oddycham z szeroko otwartymi ustami tak, jakbym przebiegła sto kilometrów...Nie mogę złapać tchu! Coś ze mną nie tak, a co jeśli to jakiś zawał czy atak? Koniec końców przesuwam jednak poduszki tak, aby wygodnie usiąść na łóżku i po dłuższym czasie udaje mi się zasnąć na siedząco...

poniedziałek, 21 maja 2012

Lamy, alpaki i inne zwierzaki! Kontynuujemy naszą podróż po Peru.

Witamy ponownie! Wciąż przebywamy w Peru, kraju tysiąca kolorów, Indian, alpak oraz innych uroczych żyjątek. Dzisiaj trochę o Limie, Arequipie, lokalnym trunku oraz o zwierzakach:) Entry!

Andyjska Indianka sprzedająca ręczne wyroby.




niedziela, 13 maja 2012

Feliz Dia de la Madre, czyli najlepszego naszym kochanym mamom!

W Ameryce Południowej Dzień Mamy przypada na drugą niedzielę maja (czyli u nas w dniu dzisiejszym!). Postanowiłyśmy więc świętować tak jak Latynosi- w związku z czym składamy Wam, wszystkie kochane Mamy, najlepsze życzenia!!! Jesteście najlepsze- Halina Witkowska, Joanna Kolasiewicz i Anna Kosmowska :*


sobota, 12 maja 2012

Pachamama* nie była dla nas litościwa ostatnimi czasy


Wiem, wiem, moi Drodzy- miałam zapostować kontynuację poprzedniego posta w dniu następnym… Nie udało się to z kilku powodów, głównie ze względu na zmianę planów, które ciężko momentami okiełznać J

Zacznę więc może od granicy ekwadorsko (Huaquillas)-peruwiańskiej (Tumbes), której przekroczenie przyprawiło nas o dreszcze, nerwobóle i inne ciekawostki… Tym razem nie było w ogóle zabawnie. Urząd niejako „emigracyjny” Ekwadoru znajduje się bowiem 6 kilometrów od „imigracyjnego” Peru. Dystansu na pieszo pokonać nie chciałyśmy- szczególnie lądując w zabiedzonej mieścinie o 5 nad ranem. Oczywiście taksówkarze rzucili się na nas łapczywie, upatrując w nas łatwej zdobyczy. Kiedyż to już wybrałyśmy tego najbardziej „uczciwego”, inni nie poprzestawali w negocjacjach, co rusz to szarpiąc naszymi plecakami, próbując je przetransportować do swoich aut- nazywając to „ayuda” (z hiszp. pomoc…) . Oczywiście nasz taksówkarz okazał się kolejnym kanciarzem do kolekcji- wstępną ustaloną stawkę podbił dwukrotnie przy celu!!! Na nic był nasz podniesiony ton, na nic wyrzuty- on w sposób agresywny wręcz począł wymachiwać rachunkami, które rzekomo po drodze opłacał ( mijaliśmy tylko jedną bramkę na autostradzie…). Cudem dobiliśmy targu i spełzło na kompromisie.

Stacja paliw, czyli dozwolona kontrabanda

czwartek, 10 maja 2012

Kolejna korespondencja :)

Witajcie!

Jako, że nasze posty nie są zbyt regularne (co ma wiele przyczyn, więc prosimy o wybaczenie :P )- dodajemy linka do naszego artykułu na portalu Niebywałe Suwałki, enjoy!

http://niebywalesuwalki.pl/11806/

Besos!

Las Blondynas

niedziela, 6 maja 2012

Hola chicas y chicos! Estan bien? *


* Cześć chłopcy i dziewczęta! Macie się dobrze? :)

Latynoamerykańskich przygód ciąg dalszy, moi Drodzy! Ruszam z kopyta z opowieściami, bo działo się niemało J A że Internet mamy tu mocno dozowany (podobnie zresztą jak wodę- ta na wiadra :)), to i na opasłe opisy niestety regularnie nie będziemy mogły sobie pozwolić. Czas goni, mamy za sobą już ponad miesiąc w podróży i … codziennie budzimy się z niedosytem, choć bardzo zadowolone z naszych dotychczasowych  postojów. Hmm.. . czemu z niedosytem, już słyszę to pytanie :) Otóż Ameryki Południowej nijak nie da się przemierzyć w ciągu 3 miesięcy- a my tyloma tylko tu dysponujemy. Co rusz to zastanawiamy się, jak przedostać się przez te ogromne połacie, by zobaczyć jak najwięcej, a najmniej ominąć. Niekiedy jednak z bólem serca musimy coś zostawić nieodkrytym. Taki los Jasia Wędrowniczka, co to z góry ma ustalony kolejny lot na inny kontynent. Tak los Las Blondynas.

wtorek, 1 maja 2012

O tym, jak spotkałyśmy Polonię w samym środku świata...


Hej! Witam wszystkich!

To ja Marta. Z racji tego, że już opuszczamy cudowne Quito, postanowiłam zrobić szybkie jego podsumowanie. Spędziłyśmy tam wspaniałe 4 dni. Jakimś cudem zdążyłyśmy zobaczyć to, co każdy turysta zobaczyć musi.  Poznałyśmy wspaniałych ludzi! Nauczyłyśmy się salsy. Przeżyłyśmy 3 wspaniałe imprezy! Bilans końcowy- było niezapomnianie!


No to w skrócie od początku.