poniedziałek, 28 maja 2012

Na wysokościach. Laguny Llanganuco oraz Lodowiec Pastoruri

Budzę się w nocy, nie mogę złapać oddechu. Co jest? - myślę. Nic, próbuję znowu zasnąć, kładę się. Znowu to samo. Nie mogę leżeć, muszę usiąść albo wstać bo inaczej nie mogę oddychać. Idę do łazienki, piję dwie szklanki wody, znowu się kładę. Powtórka. Serce bije mi jak szalone, oddycham z szeroko otwartymi ustami tak, jakbym przebiegła sto kilometrów...Nie mogę złapać tchu! Coś ze mną nie tak, a co jeśli to jakiś zawał czy atak? Koniec końców przesuwam jednak poduszki tak, aby wygodnie usiąść na łóżku i po dłuższym czasie udaje mi się zasnąć na siedząco...



Taka sytuacja i podobne najpierw miałty miejsce w Bogocie (Kolumbia). Następnie w Quito (Ekwador), Tumbes, Trujillo, Huaraz, na Pastoruri, w Limie a teraz w Peru, w Cusco, w Puno... Na szczęście to nie żaden zawał a jedynie choroba wysokościowa...

Choroba wysokościowa (ang. Altitude Sickness or Acute Mountain Sickness) jest chorobą specyficzną, która pojawia się w momencie zmiany wysokości i przebywania na wysokościach, do jakich nasz organizm nie jest przyzwyczajony; zwykle powyżej 2-3 tys.m.n.p.m., w zależności od organizmu. Objawów jest wiele, każdy człowiek inaczej, indywidualnie reaguje na zmianę ciśnienia, klimatu oraz wysokości. U mnie choroba ta objawiła się głównie w problemach z oddychaniem i łapaniem powietrza, szczególnie w nocy. U Oli i Marty nie było tak źle - nieznaczne mdłości oraz inna przemiana materii. Na szczęście nie jest to koniec świata - organizm szybko przyzwyczaja się do nowych warunków i po kilku/kilkunastu dniach cierpienia jest o wiele lepiej:) Należy jednak zachować szereg ostrożności i starać się łagodzić objawy tej choroby do minimum.

Ania na lagunach


Objawy choroby wysokościowej (często występuje tylko kilka lub też jeden objaw u jednej osoby):
- trudności z oddychaniem (szczególnie w nocy);
- nudności, wymioty;
- bóle/zawroty głowy, migreny;
- zmęczenie i osłabienie (czasami nawet pięć kroków może sprawić człowiekowi niesamowitą trudność);
- problemy ze snem;
- brak apetytu;
- drażliwość;
- niestrawność;

Bardzo często po przekroczeniu 2-3 tys.m.n.p.m. człowiek u którego występuje choroba wysokościowa może czuć się tak, jakby jego serce miało zaraz wyskoczyć i wybuchnąć. Jest to normalny objaw a nie żaden zawał (tak jak ja myślałam na początku!). Dzieje się tak, ponieważ następuje wzrost ciśnienia krwi oraz tętna - organizm po prostu się broni. Przebywając na wysokościach nasza krew się zagęszcza, często następuje spadek wagi. Na wysokościach uważać muszą ludzie z problemami związanymi z krwią, szczególnie z zakrzepicą. Rzekomo jednym z objawów tej choroby jest brak apetytu, jednak w naszym przypadku nasz apetyt jest co najmniej dwukrotnie zwiększony! :)

Na wysokościach powietrze jest rozrzedzone, jest mniej tlenu. U ludzi niezaaklimatyzowanych lub bardziej wrażliwych mniejsza ilość tlenu staje się problemem. W tej chorobie nie ma jednak reguły - każdy po przekroczeniu wysokości może mieć problemy z adaptacją. Nie ma tu znaczenia, czy człowiek jest stary, czy młody; wysportowany czy nie; wysoki czy niski; mężczyzna i kobieta; choroba ta może dopaść nawet najbardziej aktywnych fizycznie i po prostu zwalić ich z nóg na przynajmniej 2-3 dni. Można jednak załagodzić objawy jeśli trzyma się kilku ważnych zasad:

1). stopniować okres aklimatyzacji, czyli nie zmieniać drastycznie wysokości, a stopniowo;
2). po przybyciu na wysokości należy się położyć na kilka godzin i po prostu nic nie robić - tylko wypoczywać;
3). trzeba pić dużo wody, bo tego potrzebuje organizm; nawet, jeśli nie czujemy pragnienia powinniśmy starać się pić jak najwięcej - trzeba uniknąć odwodnienia organizmu;
4). zero alkoholu, papierosów czy tabletek nasennych - wszystkie 3 rzeczy tylko zwiększają objawy;
5). pan z hostelu powiedział, że należy jeść dużo czosnku...mnie to jednak nie przekonało:);
6). picie mate de coca, żucie liści cocki, cukierki z cocą, etc. generalnie wszystko, co zawiera cocę:);
7). melissa oficinalis, czyli melisa lekarska (hiszp. el toronjil, melisa, citronela u hoja de limón) - ziółko, które rośnie w peruwiańskich górach praktycznie na każdym kroku; roztarte w dłoniach wydziela woń, która ułatwia oddychanie, pomaga załagodzić ból głowy oraz zrelaksować się, a zalana wrzątkiem jest idealną herbatką pomagającą w kłopotach z trawieniem i bólem brzucha;

Manuel, nasz przewodnik - pokazujący jak działa melisa;

Ola wdychająca melisę;


Najlepszym sposobem lokalnym na objawy choroby wysokościowej jest picie tzw. mate de coca, czyli bardzo delikatnej herbatki z cocki. Smakuje ona jak woda z ziółkami. Innym sposobem jest żucie zielonych liści tej rośliny, które poprawiają apetyt, trawienie oraz pomagają w spacerach i podchodzeniu pod góry. Buzia staje się wtedy zdrętwiała, zupełnie tak jak podczas znieczulenia u dentysty. Po przeżuciu liści po prostu spluwa się resztki na ziemię. Mniam!

liście cocki

świeże liście idealne do żucia;


Jeśli objawy tej choroby są bardzo ostre należy niezwłocznie zmienić wysokość, zejść na dół - inaczej skutki mogą być tragiczne - mogą doprowadzić do wysokościowego obrzęku płuc lub mózgu. Ponadto, lepiej pokonywać wysokości na pieszo, bądź autem - wtedy człowiek zmienia wysokość powoli co pomaga mu lepiej się zaaklimatyzować. Najgorszą opcją jest zmienić wysokość samolotem - czyli z nizin wlecieć na wyżyny. Wtedy organizm przeżywa szok i ciężej jest mu się zaaklimatyzować, a objawy mogą być dużo bardziej dolegliwe.

LAGUNY LLANGANUCO


piękna Laguna




Pierwszą wycieczką, na którą wybrałyśmy się w trakcie naszego pobytu w górzystym, peruwiańskim miasteczku Huaraz były Laguny Llanganuco w Parku Narodowym Huascarán. Dla niektórych wycieczka ta była bardzo ekscytująca oraz pełna pięknych widoków. Niesamowite Laguny, przepiękny, lazurowy kolor oraz ośnieżone szczyty gór w tle. Dla innych wycieczka ta była jednak męką i udręką. Przyczyna? Wysokość oczywiście. Piękne Laguny  położone są bowiem na ponad 3800 metrów n.p.m. Ciężko jednak oprzeć się wyprawie nad te wspaniałe jeziorka....zatem dużo mate de coca i trzeba dać radę!:)

W drodze na Laguny - pomnik Chrystusa;

niesamowite pejzaże w drodze na Laguny



mate de coca przyd Lagunach

Ania z Daisy


PASTORURI
Niesamowity glacier Pastoruri

Kolejną po Lagunach wycieczką był słynny lodowiec Pastoruri wznoszący się na straszliwą wysokość ponad 5200 metrów n.p.m. Nie był to żaden wielki trekking, wykupiłyśmy sobie jednodniową wycieczkę autobusem. Do przejścia były jedynie 2-3 kilometry...ale zdecydowanie, były to najcięższe przebyte przez nas kilometry w całym naszym życiu! Każdy najmniejszy wysiłek sprawiał nam trudność. Po 3 krokach każda z nas zipała jak pies! Ja na przykład musiałam skorzystać z usługi "taxi caballo", czyli konika, który podwiózł mnie kilometr pod górkę. Jednak to nie była cała wspinaczka. Resztę spaceru pod lodowiec upłynął mi bardzo wolno - na tysiącach stopów. Po każdych kilkunastu krokach musiałam zrobić przerwę i usiąść, nie wspominając już o nudnościach i wymiotach...uroczo, wiem - ale to jest właśnie wysokość :) Przynajmniej chłopcy z wycieczki obok mieli się z kogo ponabijać:)

Tak czy siak, lodowiec Pastoruri, który jest częścią Kordyliery Blanki, zrobił na nas wielkie wrażenie. Piękny, biały, wielki, otoczony niezwykłymi peruwiańskimi Andami...niesamowite widoki, niesamowite przeżycie. Troszkę zimno oczywiście, trochę wietrznie, ale zdecydowanie nie żałujemy włożonego w zdobycie go wysiłku. Jeśli chcecie go również zobaczyć, to musicie się pospieszyć. Wg naszego przewodnika lodowiec prawdopodobnie zniknie z powierzchni ziemi za kilka najbliższych lat...ocieplenie klimatu.

'taxi caballo' w drodze na Pastoruri;

Piekne widoki - Kordyliera Blanca;

Las Blondynas pod Pastoruri;



Niebawem relacja z Kanionu Colca oraz z Machu Picchu...było niesamowicie!

Pozdrawiam tymczasem w ten piękny, niedzielny wieczór,

Ania


2 komentarze:

  1. Te widoczki rekompensują wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę robi wrażenie. Przeczytałam wszystkie Wasze komentarze i sama bym tam chciała być!

    OdpowiedzUsuń