niedziela, 8 stycznia 2012

40 tys zł na osobę? Mission possible!?!

Chcecie wiedzieć jak zarabia się na podróż życia? Chcecie wiedzieć jak zarabiałyśmy my? Zapraszamy do zapoznania się z krótkimi opisami tego co robiłyśmy.




Jak zarabia Ola?
Pracuję w Szwajcarii. Mam dobrze. Ba, nawet wspaniale! Przez lata studiów lingwistycznych wyśmiewano mnie z racji nauki języka amharskiego (urzędowy język Etiopii- na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział:P). Teraz, szczęśliwym trafem, pracuję w etiopskiej restauracji, gdzie jest mi bardzo dobrze i raduję się każdą chwila spędzoną ze współpracownikami. Etiopczycy są cudownymi ludźmi. No ok, jeśli chcecie haczyk (a z pewnością Wam tu nie wszystko gra :)  )- to Wam powiem! Nie przywykłam jeszcze do tak częstych oświadczyn i wyznań miłości na kolanach! :) Bywało nieznośnie i w związku z tym faktem niechlubnie muszę się przyznać, że moi współpracownicy znają mnóstwo słów po polsku. Siarczystych, rzucanych przez nas tak często pod nosem, kiedy coś nam przeszkadza. I nie muszę tu chyba wspominać, jakie słownictwo mam na myśli :) Ale, ale... Mówię po amharsku!!! Ponadto opiekuję się dziećmi i jak przystało na mój wrodzony wielki instynkt macierzyński - nie idzie mi tu również najgorzej. Grafik czasem bywa napięty, ale, ale... ku wielkim celom, do przodu!!! Szwajcaria mi sprzyja- w takich warunkach chodzę cała w skowronkach od rana do wieczora i, przecież nie byłabym sobą, zakochuję się we wszystkim dookoła. Love is in the air.

Jak zarabia Marta?
Pracuję w Niemczech. Ogólnie, nie planowałam tu zostać. Miałam tylko odwiedzić Olę, która tu była na wymianie studenckiej. Okazało się jednak, że mogę pracować tu jako kelnerka. Potem zaczęłam szukać innych zajęć. Dlatego w przeciwieństwie do dziewczyn, miałam już wiele różnych prac. Przede wszystkim jestem kelnerką w pubie irlandzkim, gdzie pracuję weekendami i czasem w trakcie tygodnia. Mimo, iż czasem bywa ciężko (praca z pijanymi ludźmi nie jest łatwa) uwielbiam ją. Mam prześwietną ekipę!! Ludzie z Irlandii, Hiszpanii, Niemiec i Polski. Najbardziej podoba mi się, że ta praca nie jest monotonna. Za każdym razem jest inaczej. Za każdym razem poznaję kogoś innego, ciekawego. Klienci mnie zaczepiają, chętnie ze mną rozmawiają, czasami dają jakiś prezent -kwiatki, zaśpiewają piosenkę, ciasto nawet przyniosą:) Najśmieszniejsi są starsi panowie poszukujący żony, a ja dla większości jestem idealną kandydatką (ciekawe po czym to wnioskują-hmmm chyba to dlatego, że przynoszę im piwo :) . Oprócz tej pracy zdążyłam być niańką, pokojówką hotelową, oraz pracować w firmie Print Planet, która robi niesamowite rzeczy :) (ale tu nie o tym) Lubiłam i tą pracę.
Podsumowując, jest ciężko, bywało, że sypiałam po dwie godziny na dobę, ale dzięki wsparciu dziewczyn, rodziny i znajomych podołałam. Teraz obiecałam sobie mniej pracy, a więcej skupienia nad naszą podróżą, tak byście mieli o czym czytać i co śledzić, a my czuły, że  w pełni jesteśmy przygotowane!

Jak zarabia Ania?
Pracuję w Anglii. Bycie nianią jest mi chyba pisane...:) Jak powiedziała Caitlin, dziewczynka, którą się kiedyś opiekowałam "to byłoby nienaturalne, gdybyś pracowała w restauracji". No i tak zostało. Jestem pełnoetatową nanny/housekeeper, pracuję 6 dni w tygodniu po 12 godzin, czasami narzekam więcej, czasami mniej:) Żadna praca nie jest idealna, każda ma plusy i minusy. Jeden dzieciaczek, którym się opiekuję (Oliver) jest po prostu aniołkiem: ciągle się uśmiecha, jest przepiękny, radosny, dużo je i jest bez dwóch zdań kochany - to wynagradza mi pozostałą dwójkę, która jest rozpieszczona, niegrzeczna i ogólnie ciężka (codziennie mogłabym opisywać tysiące historii- śmiesznych i mniej śmiesznych, może kiedyś napiszę o tym książkę?:P). Plusy mojej pracy to to, że nie płacę za mieszkanie ani jedzenie (a w Londynie są to stawki niebotyczne) i zarabiam dużo; minusy - dużo pracy, ciągle w biegu, życie towarzyskie/osobiste ogranicza się do niedzielnych wypadów albo do basenu raz w tygodniu. No ale przecież o to w sumie chodzi - teraz praca, potem zabawa:). Dużą zaletą mojej pracy jest to, że nauczyłam się gotować! Wcześniej, mieszkając w akademiku, żyłam tylko na kanapkach i spaghetti ze słoika. No i na odgrzewanych posiłkach z domu od mamy:) co jakiś czas. Teraz wiem, że wystarczy trochę chęci i wysiłku, a życie może być dużo smaczniejsze niż przypalane odgrzewane resztki czy jedzenie z torebek:)

3 komentarze:

  1. właśnie robię prezentacje po francusku na temat Wyspy Wielkanocnej (nie, nie nudzi mi się- zaliczenie na studiach :P ) i stwierdzam że to jest niezwykle tajemnicze i ciekawe miejsce! Nie sądzicie że podróżując po całym świecie, mimo to ominiecie wiele miejsc wartych uwagi? wiem, że nie można zobaczyć wszystkiego... ale czym się kierowałyście wybierając wasze podróżnicze cele?

    OdpowiedzUsuń
  2. Super sprawa! Fajnie jest poczytać coś takiego! Widzieć ile pracy w to wkładacie.

    Szacun jak stąd do Świebodzina!

    OdpowiedzUsuń
  3. MAŁGOS - nie ma szans, zeby w 6-7 miesięcy zwiedzić cały świat:) Ale nic straconego, przed nami całe życie, raczej nie skończymy na tej jednej podróży:)Niedługo pojawi się wpis o trasie - już prawie zakupiłyśmy bilety i tam wyjaśnimy dokładniej dlaczego tam jedziemy.Ale generalnie nasze podróżnicze cele to po prostu miejsca, które nas najbardziej fascynują i na które jesteśmy w stanie pojechać.

    Dzięki Kuba:) Troszkę pracy jest, ale na pewno się opłaci! Teraz tylko o tym myślimy i tym żyjemy! AMO

    OdpowiedzUsuń