Witamy wszystkich z gorącej Małej Wenecji!!!
O godzinie 19.45 czasu lokalnego szczęśliwie
wylądowałyśmy na lotnisku w Caracas. Już
w trakcie odprawy rzuciło nam się w oczy wiele różnic. Po pierwsze, byłyśmy
naprawdę jedynymi jasnowłosymi Europejkami na pokładzie i wszyscy ludzie obserwowali
każdy nasz ruch. Dodatkowo język polski również okazał się być atrakcyjny dla
naszych współpasażerów- dla większości z nich była to pierwsza okazja w życiu,
żeby go usłyszeć. Kolejną rzeczą zwracającą naszą uwagę byli wenezuelscy
celnicy. W Europie pracownicy lotniska ubrani są elegancko i wyróżniają się z
tłumu. Tymczasem tutejsi przywitali nas w dresach adidasa i wymiętych T-shirtach
( zupełnie chillout’owo).
Walutą Wenezueli jest bolivar, którego oficjalny kurs w
kantorach i bankach wynosi 4,3 w stosunku do dolara. Parodią jest, iż kurs czarnorynkowy jest dwa
razy wyższy. Oczywistym więc jest, że
wszyscy wymieniają dolary na czarnym rynku i my również byłyśmy skazane na tego
typu transakcje. Była to rzecz priorytetowa po opuszczeniu lotniska (płatność
dolarami jest surowo zabroniona w kraju Chavez’a) a musiałyśmy przecież opłacić taksówkę. Wymieniłyśmy
jedynie 50 dolarów, gdyż nasz host ostrzegł nas, że kurs czarnorynkowy na
lotnisku jest mimo wszystko niższy niż ten, który możemy dostać w centrum. Nie musiałyśmy szukać jednak daleko, gdyż jeden z pracowników lotniska sam zaproponował
nam swą „pomoc” J
Wszystko się udało.
Teraz właśnie wybieramy się na hiking w Pico Naiguata. Góra
wyższa niż polskie Rysy- zostaniemy tam do piątku czasu lokalnego. Trzymajcie
się! Niebawem zamieścimy zapierające dech w piersiach zdjęcia!
Pozdrawiając!!!
AMO- Ana & Marta &Ola
Dawać dawać dziewczyny ;)
OdpowiedzUsuńZe swojej strony polecam - http://en.wikipedia.org/wiki/Arepa ;>
The Fox.
Czarny rynek! Nielegalne transakcje! Szpiedzy! Ale jaja!
OdpowiedzUsuńZaczynają się konszachty z mafią itp. i to po ledwo pierwszym tygodniu! Co to będzie za miesiąc :P
OdpowiedzUsuń@ Piotrek- z mafią jeszcze nie zadarłyśmy :P, ale w tym momencie mieszkamy nieopodal Petare ( google it :P ), więc atrakcji nie brakuje, a mafia tuż za rogiem :)
OdpowiedzUsuń@ Kuba - Ale jaja, serio, jest nieźle :) na szczęście już znalazłyśmy prywatnych bodyguardów (ach, magia blond włosa :) )
@ Fox (Mareeeek! :) )- Kochany, arepy to my na śniadanie, obiad i kolacje już od pierwszego dnia pobytu. Dodamy, że w każdej postaci spożywałyśmy- pieczone, gotowane, smażone, z masłem, z rybą, pomidorem :)