sobota, 28 kwietnia 2012

„Czy to jeszcze Wenezuela?” - „Tak” – „To nie wysiadamy!



Przedziwna jazda, czyli „dwugodzinny” odcinek Maracaibo-Maicao-Santa Marta

Dzis troche refleksyjnie- male wspomnienie Wenezueli :)




Po 12stogodzinnej nocnej podróży z Caracas wysiadamy w Maracaibo. Oczywiście na starcie „rzuca” się na nas stado taksówkarzy, busiarzy i innych ludzi oferujących swoje usługi za najniższą cenę. „Santa Marta, Santa Marta – najtaniej!” –krzyczy jeden z nich. „100 boliwarów”. Dobra cena – myślimy. Wszystko ustalone, zapłacone, potwierdzone. Idziemy więc do busa, a tu okazuje się, że jedzie on jedynie do Maicao, w którym musimy przesiąść się do innego środka transportu tego typu  i oczywiście zapłacić po raz kolejny. Już nie raz nas w Wenezueli oszukano- ale już wyjeżdżamy z tego szalonego państwa, więc....niech im tam będzie.

czwartek, 26 kwietnia 2012


Arepas, arepitas, empanadas, todorico, a la orden!- czyli never ending story J
Wczoraj mocno zdziwione zerknęłyśmy w swoje paszporty- na granicy z Ekwadorem dostałyśmy stempel wyjazdu, a tam data 25.04… W Kolumbii spędziłyśmy więc dokładnie 10 pięknych dni, zupełnie tracąc poczucie czasu. Ba, rzadko kiedy w trakcie pobytu w tym kraju wiedziałyśmy, która jest godzina, nie wspominając już o dacie!  Szczęśliwi czasu nie liczą, prawda?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Yes! We are back! Kolejny etap podróży - Kolumbia.




Witamy wszystkich i już na wstępie przepraszamy za absencję blogową. Niestety, Internet w Ameryce Południowej nie należy do najszybszych, a i ostatnio również wiele się działo...Obiecujemy jednak pisać bardziej regularnie! Zapraszamy również wszystkich do dołączenia i śledzenia nas na facebooku, gdzie umieszczamy trochę więcej zdjęć oraz krótkie noty (na fb zdjęcia i teksty ładują się znacznie szybciej niż na blogu) - http://www.facebook.com/LasBlondynas?ref=tn_tnmn

A co u nas…

sobota, 14 kwietnia 2012

Hay Pirañas aqui? Si, pero son vegetarianas! :)



Poniedziałkowym popołudniem czasu lokalnego, zahaczając o niezwykle urokliwy park La Sciencia w Caracas, udałyśmy się na terminal autobusowy, z którego miałyśmy odjechać do Ciudad Boliwar. A stamtąd pod tak długo wyczekiwany przez nas wodospad Salto Angel. Nasz host Frayank oraz kolega z hikingu Carlos, jak przystało na prawdziwych wenezuelskich dżentelmenów, odprowadzili nas pod same prawie drzwi autobusu, pomagając w transporcie naszego a'la cygańskiego taboru :) Tak, tak, wiemy, nasze plecaki nie powinny być tak ciężkie, a jednak wciąż są :)

niedziela, 8 kwietnia 2012

Pan de leche w Caracas!!!


Kochani! Jak tu zacząć, by opisać wszystko to, co przeżyłyśmy w ciągu ostatnich dni? Nie wiemy! Działo się tak wiele- i choćbyśmy bardzo chciały, z pewnością nie uda nam się oddać w tych kilku słowach kompletu naszych wrażeń i emocji!

środa, 4 kwietnia 2012

Zachwycone Małą Wenecją Chavez'a...


Witamy wszystkich z gorącej Małej Wenecji!!!

O godzinie 19.45 czasu lokalnego szczęśliwie wylądowałyśmy  na lotnisku w Caracas. Już w trakcie odprawy rzuciło nam się w oczy wiele różnic. Po pierwsze, byłyśmy naprawdę jedynymi jasnowłosymi Europejkami  na pokładzie i wszyscy ludzie obserwowali każdy nasz ruch. Dodatkowo język polski również okazał się być atrakcyjny dla naszych współpasażerów- dla większości z nich była to pierwsza okazja w życiu, żeby go usłyszeć. Kolejną rzeczą zwracającą naszą uwagę byli wenezuelscy celnicy. W Europie pracownicy lotniska ubrani są elegancko i wyróżniają się z tłumu.  Tymczasem tutejsi  przywitali nas w dresach adidasa i wymiętych T-shirtach ( zupełnie chillout’owo).

niedziela, 1 kwietnia 2012

Przygoda, przygoda!


Pierwsza noc w podróży  - no I oczywiście pierwsze przygody! Postanowiłyśmy przeczekać noc przed kolejnym lotem na lotnisku. Spacerki do parku, herbatki, kawki, batoniki, czas mijał nam szybko i błogo. Nie przewidziałyśmy jednak jednej rzeczy – niektóre małe lotniska są zamykane na noc…i tak też było z lotniskiem w Beauvais. Bardzo uprzejmy pan z uśmiechem na ustach wyprosił nas na dwór, na bruk, o godzinie 11 w nocy!